Gravel czy szosa – Jaki rower wybrać?
4 czerwca, 2021Jeśli przyjrzymy się historii mundialu, szybko zorientujemy się, że bardzo często faworyzowane zespoły były pogodzone przez ekipę, która pojawiła się niemal znikąd, nikt na nią nie stawiał i robiła sporo zamieszania. Tak było z Polską w 1974. Tak było z Senegalem w 2002, czy też ostatnio – z Chorwacją czy Islandią. Tak samo dzieje się w świecie rowerowym – tam, gdzie dwóch adwersarzy ze sobą walczy, jak dzieje się w wypadku MTB i szosy, gdy oba typy próbują powiedzieć nam jak bardzo są lepsze od „tego drugiego”. Szosa i pokrewny jej trek namawiają do długiej jazdy, dalekich podróży i sportowego zacięcia. MTB tłumaczy, że Ferrari nie wjedzie na piach i błoto i pokazuje figę wszystkim wąskim szytkom. I taka podjazdowa wojna, z której oczywiście najbardziej korzystamy my, klienci, trwałaby w najlepsze gdyby nie…
Gravel. Wynalazek stosunkowo nowy, który w radykalny i bezkompromisowy sposób połączył silne strony rowerów szosowych, jak geometria, układ, kierownica z oponami do jazdy także po mniej uczęszczanych drogach bez krzty asfaltu, gdzie zwykła szosówka będzie mieć spore problemy. Pomysł na rower gravelowy niby nie jest nowy, niby asymilacja tych dwóch typów rowerów trwa od dawna, ale swoista moda, nurt i trend są odpowiednio nasycone dopiero teraz. Czy jednak pojawienie się nowego typu odsyła szosówkę do garażu? Zdecydowanie nie. Oto nasz krótki felieton który postara się odpowiedzieć na proste pytanie: gravel czy szosa?
Plusy roweru szosowego
Odpowiadając na postawione pytanie trudno wskazać faworyta. Szosówka ma niepodważalne zalety. Jest lekka i monstrualnie szybka. Przy odpowiedniej kadencji i ogumieniu, z dobrze zestrojonym napędem i rozmiarem dobranym relatywnie dobrze do naszego wzrostu, długości nóg i masy, jazda sportowym rowerem szosowym potrafi dać ogromną radość. Nie ma nic przyjemniejszego od szalonych zjazdów, długich i wymagających podjazdów, umiejętnego składania się pod zakręty i wiatr. Szosa to kwintesencja kolarstwa i nikt nie może jej tego zabrać. Nie liczy się to, że jeździmy tylko po asfalcie. To tylko wymóg techniczny. Dzięki niskiej masie, małym oporom i specyficznym wymaganiom jazda takim rowerem to esencja fizycznego zmagania z samym sobą.
To naprawdę genialne i proste. Żaden inny rower nie da nam tak poczuć siły własnych nóg jak szosa. Kręcenie dużych ilości kilometrów, odczuwanie każdego z nich bardzo bezpośrednio to niepodważalne plusy jazdy na szosie. To tu zrozumiemy jak ważna jest duża kadencja, praca przełożeniami, umiejętne rozkładanie sił. Jesteśmy tylko my – i nasz rower. Znikomy opór aerodynamiczny, wymuszona niska pozycja pozwalają uzyskać spore prędkości i odległości. Najczęściej szosówka występuje już z pedałami zatrzaskowymi i klamkomanetkami z prowadzeniem wewnętrznym linek, co nadaje tym maszynom wysmakowanego wyglądu, niezwykłej estetyki i czystej, wspaniałej formy.
Dobrze dopasowany rower szosowy będzie naszym dozgonnym przyjacielem. Zapewni niezwykłe zespolenie z rowerem, poczucie fizycznego zmagania z ciałem, poznanie jego mocnych stron, szlifowanie umiejętności i podnoszenie możliwości. Szosa jest esencją jazdy na rowerze, często – obrazem dziecięcych marzeń, które warto realizować jako dorosły. Ludzie dokonują wielu ekstremalnych przejazdów rowerami – a i tak potem siadają w fotelach, aby oglądać Tour De France, przypadek? Nie sądzimy.
Zalety roweru gravelowego
„Gravel” to po angielsku „żwir”. Bliski krewny rowerów przełajowych i typu enduro przywędrował do nas z USA, gdzie urodził się jako zmodyfikowana kolarzówka, której ramę przerobiono tak, by mogła pomieścić szersze opony, konieczne do jazdy po szutrowych drogach jakich w Stanach jest pełno, stąd też nieoficjalna nazwa „szutrówka”, która doskonale oddaje właściwości tego, czym naprawdę jest gravel. Czy szosa mu straszna? Nie, jedzie na niej bardzo dobrze. Trudniejszy teren, kiepskie drogi, polne przełaje? Proszę bardzo, poradzimy sobie i tu.
Taka filozofia roweru uniwersalnego sprawiła, że przyjął się on doskonale niemal wszędzie. Jest to po części zasługa oczywiście odpowiedniej machiny marketingowej, ale jeśli suma sumarum prowadzi ona młodych ludzi na rower, a nie przed komputer, to nie mamy nic przeciwko. Gravel, czy szosa, czy polne drogi – nie będzie demonem prędkości na żadnej z tych nawierzchni. Ale będzie umiał utrzymać wysoką prędkość średnią na każdej z nich, co to oznacza? Że koniec końców mieszane odcinki dróg, gdzie asfalt miesza się np. z drogami leśnymi, nadrzecznymi bulwarami, polną drogą i ubitą żwirówką, taki rower przejedzie najszybciej, mimo iż na każdym z tych fragmentów będzie pewnie nieco wolniejszy czy od roweru górskiego, czy treka, czy szosy.
Uniwersalność graveli to idealna okoliczność dla wszelakiej turystyki rowerowej, zwłaszcza tej o bardziej przełajowym, namiotowym wręcz charakterze. Konstrukcja roweru jest tylko pozornie bliska kolarzówce – opony są szersze, widełki mają większy rozstaw, lepiej amortyzują się wstrząsy. Geometria ramy też jest nieco inna, mniej agresywna niż w rowerze szosowym. Łatwiej zjechać z drogi, łatwiej skusić się na trochę błądzenia, przygody, zaglądania w zakątki których nie znaliśmy. I trudniej tę konstrukcję uszkodzić – co widać na ultramaratonach, gdzie gravele są przeważającą większością.
Ryby na drzewach. Gravel czy szosa – odwieczny pojedynek na remis.
Einstein powiedział, że jeśli będziemy oceniać rybę pod kątem umiejętności wspinania się na drzewa to całe życie będzie myślała że jest głupia. Dlatego przekornie uważamy, że nie należy bezkrytycznie poddawać się modzie i natychmiast skreślać kolarzy szosowych tylko dlatego, że nie przesiedli się na gravele. Po prostu każdy z tych rowerów ma swoich zwolenników i wszyscy pozostajemy i tak cyklistami, czy nam się to podoba czy nie. Wszyscy wszak musimy na pedały deptać, by jechać do przodu – czy to gravel, czy szosa, czy MTB: niezależnie od typu zasada jest ta sama.
Jednocześnie doceniamy rolę graveli w popularyzacji wędrówki rowerowej i zalety tej uniwersalnej konstrukcji: wygoda, komfort, wytrzymałość są tu porównywalne z rowerem szosowym, ale możliwości terenowe – znacznie większe. Więc jeśli nie lubimy samochodów, trąbiących na nas bo jedziemy na przejażdżkę, gravel będzie idealny. Jeśli z kolei zmaganie się z drogą samą w sobie jest ważne – wybierzemy szosę. Najlepsze w wyborze „gravel czy szosa” jest to, że nikogo nie trzeba na siłę przekonywać do wyboru tego, czym jeździ. Wszak zawsze można mieć dwa rowery, prawda?