Błotnik rowerowy obowiązkiem na wiosenne dni
22 marca, 2021Żyjemy w strefie klimatycznej, którą geografia nazywa mało precyzyjnie „umiarkowaną”. Sprawę nazewnictwa komplikuje dodatkowo nasze położenie, które mieści się w strefie umiarkowanie ciepłej przejściowej. Praktyka oznacza, że po prostu długo czekamy na lato, krótko na jesień a wszystko przeplata się losowymi opadami deszczu. Sezon rowerowy przychodzi więc schodami, a odjeżdża windą. I my, rowerzyści wszelkiej maści, uprawiający MTB, jeżdżący na szosie, w terenie, na gravelach i rowerach miejskich musimy się z nie zawsze dogodnym klimatem brać za barki.
Robimy to w różny sposób – obecnie coraz skuteczniej potrafimy ochronić się przed zimnem, głodem, uszkodzeniami czy brakiem komfortu. Jednym z podstawowych komponentów, które ochronią nas przed zakusami błota, wody i nieczystości na drogach są dobrze dobrane błotniki rowerowe. Ten niepozorny element ratuje nas przed strumieniami pędzącymi spod obracających się kół. W wypadku trekkingu nie tylko nas, ale także tych którzy jadą za nami. Oczywiście czasy gdy mogliśmy wybrać dwa – trzy obowiązujące modele odeszły do lamusa historii, ale to nie znaczy że wybór jest prostszy. Wręcz przeciwnie, z racji tego że część naszych pasji uległa znacznej specjalizacji, całe grupy komponentów zaczęto produkować pod dedykowane typy rowerów i styl uprawianej jazdy. Postaramy się odpowiedzieć na pytanie jakie błotniki rowerowe wybrać. W przededniu rowerowej wiosny.
Jaki rower – taki błotnik. Błotniki rowerowe a używany rower.
To najprostszy i najskuteczniejszy podział komponentów. Pozwala na szybki i precyzyjny dobór części i w dużej większości także kompatybilnych z ramą mocowań. Skąd te różnice? To oczywiste. W wypadku rowerów do uprawiania turystyki, trekkingu błotnik musi być dłuższy i szerszy. Chroni on bowiem nie tylko rower, ale i kolarza. Zapobiega kierowaniu nieczystości na żywotne elementy roweru – spod przedniego koła na system przeniesienia napędu, spod tylnego w kierunku bagażnika, siodła i ewentualnie sakw. Oraz pleców – komu wydaje się to niemożliwe, niech przejedzie się bez błotnika po wodzie, prysznic jest murowany.
Powie Wam to też każdy kolarz MTB. Dłuższe błotniki wyposażone są dodatkowo w chlapacze na końcach (można je też dokupić lub wręcz dorobić we własnym zakresie) i mają inny system mocowania, najczęściej oparty o dwa lub trzy punkty. Taka konstrukcja daje stabilność i kryje zakres pracy kół. Oczywiście dużo zmieniło się w zakresie tworzyw – można pozostać przy aluminium, które ma swoje niepodważalne zalety, można przejść do lżejszych i prostszych w wymianie błotników z tworzyw (plastik, ostatnio powlekany winylem), które kuszą z kolei lepszym wzornictwem i mniejszym ciężarem własnym. Współcześni producenci rowerów jak SKS, XLC, Merida, Author czy Accent starają się, by zarówno ich ramy były kompatybilne z błotnikami, jak i produkują własne błotniki rowerowe które można montować w ramach innych producentów. To sprzyja korzystnym cenom i łatwości montażu.
Inaczej prezentuje się gama wśród rowerów MTB. Tu ochrona kolarza podzielona jest niejako pomiędzy błotniki jako element osłonowy a ochronę bezpośrednią w formie kasków, gogli i pancerzy. Mamy nadzieję, że nikogo nie urazi stwierdzenie, że w całej zabawie w MTB chodzi też trochę o to, aby poczuć się maksymalnie swobodnym i nie przejmować zabrudzeniami, rzecz jasna – bez przesady. I błotniki rowerowe MTB są takimi właśnie komponentami – chronią, ale unikają przesady, bo całkowitej ochrony w tym stylu jazdy zapewnić się nie da. Zbytnio krępowałaby ruchy lub miała za dużą wagę.
Za jej technologiczną skromnością przemawiają też względy praktyczne – długi błotnik mógłby szybko „zapchać” się błotem i uniemożliwić dalszą jazdę. Dlatego błotniki rowerowe z grupy komponentów MTB są krótkie, często „przełamane” w połowie dla uzyskania lepszej ochrony i nierzadko ich konstrukcja umożliwia ich szybkie i bezproblemowe odpięcie celem oczyszczenia. Podobne rozwiązania stosuje się już też na szosie – choćby system montażu bez narzędziowego w błotnikach rowerowych firmy XLC (MG C15 – za niecałe 33zł). Jak widać producenci wychodzą naprzeciw potrzebom rowerzystów. Nie cierpi na tym w żaden sposób aspekt wizualny, ma on też duży walor praktyczny – zwiększa widoczność. Kolorowy, czasami z pomysłowym, jaskrawym wnętrzem, doskonale zwraca na nas uwagę innych użytkowników dróg.
Błotnik rowerowy – niezbędniki turystyki.
Długie błotniki rowerowe to idealny partner w jeździe turystycznej, miejskiej i trekkingu oraz ogólnie pojętej jeździe po szosie. Modele takie jak SKS Bluemels (około 100zł, srebrne), Bluemels Primus (135zł) czy Veloflex (około 135zł) to świetny wybór dla większości rowerów – warto wybrać rozmiar dedykowany dla rozmiaru kół chociaż na rynku możemy znaleźć także modele pokrywające większy zakres rozmiarów, na przykład 26-28 cali, jak SKS Veloflex 65, możliwy do zastosowania dla kół o rozmiarze do 27,5 cala. Na mniejsze kółka, dla naszych pociech warto pomyśleć o zestawie od XLC o oznaczeniu MCG 03, to stylowe, czarne błotniki rowerowe pod koła 20 cali. Cena to około 34 zł, w podobnej dostaniemy też markowe Zefale (model Kid, 30zł).
Z tanich, ale markowych modeli możemy polecić też Author AXP 02 w zestawie za 36 zł. Dla fanów nowinek z kolei najlepszym wyjściem będą kapitalne błotniki Topeak Defender iGlow. To połączenie klasycznego błotnika o dużej wytrzymałości i tradycyjnym montowaniu z elementami oświetleniowymi w technologii ledowej w formie pasa w środku konstrukcji. Na małej baterii CR20/32 wytrzymują 50 godzin, a wymiana jest banalna. Mają świetny design co dowodzi, że nawet w tej materii można być nowatorskim, niebanalnym i ciekawym. Cena nie jest niska – to około 230zł za zestaw, ale to rozwiązanie bardzo efektowne, a roweru z takim oświetleniem nie sposób nie zauważyć. Topeak to wybór dla indywidualistów, z kolei jeśli nie zależy nam na takim szaleństwie wizualnym, SKS powinien być naszym podstawowym wyborem – ma doskonałe ceny, dużą dostępność i szeroką gamę.
Grupa MTB – błotnik rowerowy do zadań specjalnych
Pierwszy rzut oka wystarczy w zupełności, by przekonać się o innym przeznaczeniu błotników z tej grupy. Przede wszystkim, kolarstwo MTB z definicji oznacza ubrudzenie się, co nie znaczy że rowerzysta górski ma w planie kąpiel w błocie i bliskie spotkania z przeszkodami. Przed tymi największymi muszą uchronić go błotniki. Nawet te proste w kształcie i formie zaprojektowane są tak, by zatrzymać część wyrzucanych w naszym kierunku kamieni, błota i wody. Wzorem takiej prostoty są choćby produkowane przez SKS Velo 65 Mountain, przeznaczone do rowerów z kołami 26 cali. Trwałe i mocne, o ciekawym designie a jednocześnie producent zadbał o ich szybki demontaż do czyszczenia i ponowne założenie na rower. Cena – około 70zł.
Nieco tańszy, za 55zł będzie ciekawy model Zefal No Mud, o szerokim kształcie i odpinanej konstrukcji. Z kolei SKS X-Board to przedstawiciel ciekawej rodziny błotników rowerowych mocowanych na ramę. Montuje się je z przodu, tuż za kołem i w miejscu w którym najczęściej elementy podłoża porwane przez bieżnik mkną ku górze. X-Board ochrania nas przed takimi wypadkami. Jest stosunkowo niedrogi – 42zł – a jego montaż jest banalnie prosty na każdej ramie. Podobną prostotą odznaczają się błotniki takie jak Rock Shox Fender – przed złożeniem są płaską powierzchnią z kształtem, który po zagięciu i przymocowaniu za pomocą zipów do widelca tworzy powierzchnię ochronną przed pyłem i błotem. Ogromna zaleta takich błotników to ich minimalna waga, prostota stosowania i nieograniczona kolorystyka. Rock Shox sprzedaje swoje błotniki rowerowe za około 50-55zł, ale już Hebie, inny producent błotników o tej formie proponuje niższe ceny – około 35zł (modele Swap na przykład).
Wśród błotników mocowanych na sztycy siodełka proponujemy rozejrzeć się za ciekawym modelem XLC MG C07 Mudguard – ma umiarkowaną cenę (około 35zł), a mocowanie i wykonanie są bardzo dobre. Niezależnie od rodzaju wybranego modelu będziemy mieli zawsze wzmocnioną ochronę – w połączeniu z innymi elementami możemy w ten sposób zabezpieczyć się przed nieprzyjemnymi aspektami jazdy po trudnym terenie.
Dbaj o uśmiech, noś błotniki
Szczęśliwy kolarz jest zadowolony nie tylko z przebytych kilometrów. Jest szczęśliwy, bo jeździ na rowerze, nie odczuwa z tego powodu bólu, nieprzyjemności, nie łapie kontuzji. Błotniki rowerowe być może nie są fundamentem tego szczęścia, ale ich dobry wybór staje się z pewnością jednym z jego elementów składowych. Bo nic nie wpada ani z przodu ani z tyłu. Bo kamyki, które leżały na błotnistej drodze zatrzymały się na błotniku.
Bo grysik, który ktoś wysypał na trasie naszej przejażdżki, naprawiając dziurawy asfalt, nie przylgnął do drogich butów i spodenek. Błotnik to taki bohater, który nie nosi peleryny. Ale ciężko byłoby osiągać cele bez niego. Doceniajmy to dokonując mądrego wyboru.