Czy elektronika rowerowa staje się coraz popularniejsza?

Czy elektronika rowerowa staje się coraz popularniejsza?

9 grudnia, 2022 Wyłączono przez sklep-rowerowy

Elektronika rowerowa jest elementem wyposażenia, który pojawił się w ponad stuletniej historii roweru stosunkowo późno i zdobył stosunkowo największą popularność. Czy dwie dekady temu ktoś myślał o takim jej intensywnym rozwoju, zakładając na kierownicę prosty licznik z Sigmy? Cudem było dla nas że urządzenie z kabelka, z wyświetlaczem wielkości zegarka Montana i małym magnesikiem liczy nam kilometry, średnią, czas jazdy, ogólny dystans. W gruncie rzeczy, jeśli na to spojrzeć dość praktycznie, niewiele się zmieniło – nadal to podstawowe dane, jakich zapisywania żądamy od urządzeń tego typu. Z tym że oprawa i możliwości zmieniły się diametralnie. Owszem, małe liczniki ciągle są i będą w cenie, ale obok nich wyrosła cała rodzina urządzeń, które szokują swoimi możliwościami.

Sprawdź również


Elektronika rowerowa – smart (r)ewolucja?

Współczesny cyklista chce być traktowany profesjonalnie i nie widzi potrzeby kompromisu, jeśli chodzi o sprzęt. Jeśli kogoś stać – to może wybrać sprzęt z najwyższej półki i nikogo to nie będzie ani dziwić, ani szokować. Wraz ze wzrostem naszych potrzeb rosną możliwości sprzętu, a producenci urządzają prawdziwy pościg do naszego portfela, obiecując więcej i więcej. Czy chcemy brać udział w tej gonitwie, to już zależy wyłącznie od nas. Możliwości sprzętu bowiem się zmieniają – co jest oczywiste, rosną. Ale wciąż trzeba na tym sprzęcie jeździć. Tak, może dla niektórych być to zaskoczeniem, ale nawet najdroższy licznik nie wbije kilometrów za nasze nogi. I dobrze!

elektronika rowerowa staje się powszechna

Obecnie elektronika rowerowa pomknęła w kierunku smartfonów. Z jednej strony umożliwia się im kontakt z czujnikami za pomocą protokołu Bluetooth i Ant+, ale z drugiej profesjonalne liczniki zdecydowanie górują nad nimi trwałością i wytrzymałością baterii. Są o wiele lepiej przystosowane do trudnego życia na kierownicy roweru, znacznie lepiej radzą sobie z satelitami, systemami GPS i Glonass, a zaawansowane modele z łatwością wykonają pracę prawdziwej nawigacji. Praca na dwóch rowerach? Nie ma problemu. Liczenie zysków elewacji, ilości podjazdów, spalonych kalorii? Żaden kłopot. Wodoszczelność na poziomie IPX7? Proszę uprzejmie. Cena Garmina 1040 – dwukrotnie wyższa niż przeciętnie drogiego smartfona. I użyjemy go tylko w sezonie, poza nim będzie przystawką do trenażera. Przykre? Ale prawdziwe i rzetelne.

Wiele urządzeń z najwyższej półki z ogromną łatwością wymyka się definicji „licznika” rowerowego. Tu elektronika rowerowa definiuje je raczej jako „komputer pokładowy”. Jeśli zależy nam na dostępie do dużej ilości danych i umiemy z nich w pełni korzystać – zaawansowanie tych modeli jest zdecydowanie dla nas.

elektronika rowerowa dla każdego

Modele dla wszystkich – heavy metal wśród komputerów

Poniżej tej najwyższej półki mamy ogromną bazę urządzeń, które doskonale poradzą sobie z większością zadań, a nie będą smartfonem przyklejonym do kierownicy. Mamy tu liczniki rowerowe w klasycznej oprawie od Sigmy czy Krossa – wciąż bardzo wartościowe – dlaczego? Bo wytrzymują ogromną ilość czasu na jednej baterii, są niezawodne, wodoszczelne i trwałe. Mogą służyć jako znakomite uzupełnienie drugiego modelu który zmuszeni jesteśmy np. ładować.

W tej grupie znajdziemy też modele, które nie mają wbudowanej nawigacji ale łączą się z GPS/Glonass i zapisują nasze trasy na wirtualnych mapach. To niżej pozycjonowane Garminy, także cała gama sprzętu od Cateye, Sigmy i tańszych Magene czy iGSports. Cenowo to już o wiele niższy pułap, akceptowalny dla większości użytkowników – i z pewnością radzący sobie z potrzebami, jakie stawiają oni przed posiadanymi urządzeniami. Liczniki z tej grupy bezproblemowo „łapią” kontakt z czujnikami z protokołami Ant+ (kadencja, prędkość, moc), w zimie możemy je połączyć z np. Misuro B+ czyli czujnikiem do trenażerów promowanym przez Elite i nadal używać. A całość przejechanych tras, treningów i przejazdów swobodnie prześlemy do aplikacji za pomocą połączenia Bluetooth.

liczniki rowerowe dobrych marek

Małe jest piękne – elektronika rowerowa dla minimalistów

Oprócz dużych modeli ze sporymi wyświetlaczami wciąż mamy na rynku urządzenia niewielkie i małe. Zupełnie jakby cykliści chcieli jeździć nie zwracając na nie uwagi – i zazwyczaj tak to właśnie wygląda! Zresztą, w wypadku wielu rowerowych dyscyplin spoglądanie na licznik jest kłopotliwe – weźmy choćby MTB czy XC, gdzie oczy trzeba mieć wokół głowy, a nie na liczniku. Także na szosie głównie interesuje nas prędkość, kadencja i generowana moc.

Takie urządzenia, proste, niezawodne i trwałe są wciąż bardzo popularne. Z jednej strony mogą stanowić wstęp do czegoś więcej, z drugiej – same doskonale poradzą sobie z tym, co najważniejsze. Mamy tu całą rodzinę modeli Sigmy Rox – skądinąd bardzo zaawansowaną, ale jednocześnie niewielką i poręczną. Najprostsze modele Sigmy jak 1200 WL są w prostej linii potomstwem genialnych i klasycznych dziś modeli BC 1200 i BC 800, które starsi cykliści montowali kiedyś na rowerach jako pierwszą elektronikę rowerową w ogóle. Wciąż jest to doskonała inwestycja!

nawigacja rowerowa dla wymagających

Smartcyklista czy iRowerzysta?

Nie dajmy się zwariować. Odpowiedni zestaw czujników który mądrze wykorzystamy, znakomicie sprawdzi się jako nasz sprzymierzeniec. Policzy spalone kalorie, zysk elewacji, czasy, wysokości, prędkości. Pomoże w utrwaleniu naszych osiągnięć – jeśli nam tylko zależy. Z drugiej strony elektronika rowerowa – co już napisaliśmy – nie będzie za nas kręcić pedałami. To musi być dla nas jasne i musi takim pozostać. Nie odwracajmy uwagi od drogi, traktujmy wszystkie liczniki jako dodatek, a nie istotę naszej jazdy. Ta musi realizować się między nami a rowerem, trasą, trudnościami. Licznik, nawet najdroższy, nie może nam tego zastąpić.

Mądrze stosowana elektronika rowerowa to świetna pomoc w monitorowaniu własnych osiągnięć i rozwoju. Mamy ogrom możliwości i wyboru, na jakim poziomie chcemy ją stosować. Nawigacja rowerowa, zwykły licznik czy po prostu proste urządzenie – wybór należy naprawdę do nas. Wybierajmy więc zgodnie z tym, jak jeździmy. Powodzenia!