Jak działają hamulce hydrauliczne w rowerze?
9 grudnia, 2021Opór względem nowych idei jest wprost proporcjonalny do skali zmian, jakie ze sobą niosą. Tak jak opieraliśmy się silnikom spalinowym, elektrycznym, tak jak wyrażaliśmy obawy względem fotografii (Indianie uważali, że to kradzież duszy), tak nowe idee technologiczne w tak ważkim terenie jakim jest rower, uważamy za wymagające gruntownego poznania i ostrożności. Tak było chociażby z amortyzatorami, regulowaną sztycą siodła czy owalnym kształtem korby minimalizującym martwy punkt. Idąc jeszcze dalej i wcześniej, dziwiły nas opony bezdętkowe, takie same rozmiary kół czy przerzutki planetarne. Taką samą obawą obarczone są hamulce hydrauliczne w rowerze. Czy słusznie? Spróbujmy rozebrać problem na czynniki pierwsze i poznać jego naturę – być może wielu z Was przekonamy do stosowania, a niektórym pomożemy dobrze wybrać.
Hamulce hydrauliczne w rowerze – sposób działania
Hamulce hydrauliczne co do zasady są takim samym urządzeniem jak zwykły V-brake czy hamulec szczękowy. Używają tylko innego pośrednika, za to efekty są takie same – naciskam klamkę – rower hamuje – zatrzymuję się. Inaczej jednak niż w wypadku normalnego układu hamulcowego zapewnia się przeniesienie mocy z ruchu ręki na hamulec sam w sobie. Oczywiście – tarczowy, bo tylko przy takim układ hydrauliczny ma głębszy sens.
Mamy więc klamkę hamulca przy kierownicy, która przewodem hydraulicznym połączona jest z zaciskiem hamulców przy tarczach roweru. Jest to identyczny układ jak w wypadku samochodu, przy czym w autach po prostu pojawiły się pompy wspomagania, które w rowerach nie są koniecznością. Naciskając klamkę powodujemy, że płyn hydrauliczny znajdujący się w przewodach ulega ściśnięciu i oddaje siłę na swoim drugim końcu przy tłoczkach zacisku. Powoduje to wypchnięcie tłoczków z wodzika i zaciśnięcie klocków na tarczy. Po zwolnieniu klamki płyn wraca do poprzedniego poziomu, a klocki, najczęściej dzięki układowi sprężyn „odpuszczają” tarczę i wracają do poprzedniego położenia.
W zasadach jest to proste, niemniej układ hydrauliczny połączony z hamulcami tarczowymi ma kilka cech, które warto zauważyć. Przede wszystkim, ruch klocków w hamulcu tarczowym jest minimalny, zawierający się w granicach milimetra. Płyn znajdujący się w przewodach to nie to samo co linka chociaż spełnia jej funkcję, podlega tym samym siłom, ale sam w sobie wykorzystuje zjawisko małej ściśliwości i sprężanie go za pomocą klamki jest dużo prostsze i łatwiej wyczuć hamowanie jako takie. Przewód hydrauliczny wymaga z kolei szczelnego środowiska pracy bo każdy niepożądany bąbelek powietrza zakłóci jego pracę – łatwiej go ścisnąć niż płyn o tej samej objętości w rezultacie czego przewód przestanie spełniać swoją rolę.
Dodatkowym utrudnieniem jest to, że pęknięty przewód oznacza utratę płynu i brak hamowania. Jeśli przetrzemy pancerz linki, to możemy go w zasadzie bez stresu wymienić. Wymiana przewodu bez uzupełnienia płynu nic nam nie da. W tym kontekście hydraulika wymaga więcej uwagi – ale odpowiednio traktowana wytrzymuje wystarczająco długo by móc mówić o wysokim poziomie i kulturze pracy. Mówiąc krótko – jak dbasz, tak jedziesz. A mając na myśli hamulce hydrauliczne – jak dbasz, tak hamujesz.
Dla kogo są hamulce hydrauliczne?
Entuzjaści małej wagi i nieustannej redukcji gramów raczej nie korzystają z układów hydraulicznych, gdzie przewody są grubsze i nieco cięższe, a klamki mają więcej obowiązków niż w typowym układzie hamulcowym. Hamulce hydrauliczne do roweru szosowego są więc rzadkością, co nie znaczy, że nie występują. Znacznie częściej spotkamy je jednak w takich odmianach kolarstwa jak MTB, downhill czy Cross Country (XC), gdzie mają najwięcej zwolenników. Dlaczego?
To proste. Hamulce hydrauliczne działają na tych rowerach pewniej. Przy gwałtownych zmianach kierunku i nachylenia swoiste „pieszczenie” tarczy zróżnicowanym naciskiem jest w wypadku układu hydraulicznego znacznie prostsze i daje się łatwiej wyczuć. Przy rowerach szosowych, z wewnętrznym prowadzeniem linek sama mechanika jest znacznie prostsza, ale i trudniej dostępna – nie wyobrażamy sobie, że pęknie nam przewód hydrauliczny w środku ramy, prawda? Jak go naprawić, zdublować, poprowadzić na nowo? Byłoby to trudne. W wypadku rowerów przełajowych czy MTB gdzie hamowanie jest jednym z fundamentalnych mechanizmów jazdy, umiejętne operowanie hamulcem daje po prostu przewagę nad naturą i pozwala lepiej i pełniej wykorzystywać możliwości roweru i własne.
Hamulce hydrauliczne wymagają więcej serwisowania z racji większego skomplikowania. Ważne jest, by umiejętnie je odpowietrzać, doprowadzać poziom płynu do właściwej wartości, dbać o jakość połączeń i monitorować stan przewodów. Są też dużo droższe od zwykłych przewodów hamulcowych, chociaż na przykład kompletny hamulec tarczowy SRAM z serii Level to wydatek bardzo rozsądny – kosztuje nieco ponad 320 zł. Jeśli jednak mamy ochotę przesiadać się na hamulce hydrauliczne do roweru – trzeba to gruntownie przemyśleć.
W świat dobrze nam znanej mechaniki wchodzi parametr zwany ciśnieniem, warsztat wymaga wzbogacenia o odpowiednie narzędzia i płyny co generuje kolejne koszty. Jeżeli wciąż jeździmy rekreacyjnie, pozostańmy przy normalnych układach hamulcowych, nawet jeśli mechaniczna tarczówka wymaga dużej precyzji przy strojeniu. Jeśli natomiast potrzebujemy w naszym rowerze większej kontroli nad hamowaniem i umiejętnego dozowania siły – to hamulce hydrauliczne są już dla nas.
Hydrauliczne hamulce w rowerze – fanaberia czy nowatorstwo?
Z jednej strony hamulce hydrauliczne do roweru uchodzą za wrażliwsze na uszkodzenia, a z drugiej – jakoś niełatwo zrozumieć, że taka ocena ferowana jest przez ludzi, którzy albo nie dbają o swój sprzęt, albo użytkują go po swojemu. Znacznie mniej jest rzetelnych ocen tych, którzy używali i mogą powiedzieć „tak, słuchaj, są dobre jeśli jeździsz tak i tak, przy długich zjazdach już lepiej mieć V-brake”. To byłoby bardziej konstruktywne. Jeśli boimy się mitologii hamulców tego typu – nie ma się czego bać. Dobrze serwisowane hamulce hydrauliczne są równie niezawodne i skuteczne jak każde inne.
Wymagają odpowiedniego zaplecza technicznego, które samo w sobie generuje koszty i jeśli jesteśmy gotowi je ponieść – to proszę uprzejmie, jest to technologia jak najbardziej dla nas. Mają swoje wady i budzą sporo emocji, tak jak każda inna technologia, ale przy odpowiednim traktowaniu – możemy się z tym spokojnie zaprzyjaźnić.